niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 4

I kolejny od razu rozdział dodaję, bo nie wiem kiedy będą następne i oczywiście chcę podziękować mojemu Watsonowi za betę, bo mój kochany doktorek wyłapuje takie brylanty, że czasem, aż płaczę ze śmiechu jak ja piszę :) Dziękuję :* 
Ach nie życzyłam Wam Wesołych, to życzę za to Szampańskiej Sylwestrowej Nocy :D


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 



Czarny Chevrolet Impala z ‘67 roku zatrzymał się na parkingu przed jednym z moteli miasta. Szatyn delikatnie siwiejący już na skroniach wyszedł z niej, rozglądając się dookoła. Swoją bratanicę zostawił w centrum, by mogła znaleźć jakąś sukienkę i garnitury oraz wyczarować w jakiś sposób zaproszenia na bal w muzeum. Gdy Dean wynajął pokój z dwoma łóżkami i łazienką pojawił się anioł. Przyglądał się uważnie przyjacielowi zastanawiając się w jaki sposób on nauczy go tańczyć. Weszli po schodach na pierwsze piętro i znajdując pokój weszli do niego. Dean rzucił torby na podłogę i padł na najbliższe łózko wypuszczając przy tym powietrze z płuc. Przeczesał dłonią włosy i zaczął oceniać Castiela. Wiedział, że anioł szybko się uczył i jakby bardziej się postarał szybko by się w czuł w życie tu na ziemi jako człowiek. Dean rozmyślał nad tym, że wchodząc do motelu widział wypożyczalnię płyt. Kazał brunetowi zaczekać i wyszedł wypożyczyć coś na temat tańca. Po nie całych 20 minutach wrócił z paroma płytami DVD. Wskazał głową na fotel, aby Cas się nie krępował i usiadł. Włączył telewizor wraz z DVD. Wrzucił pierwszą lepszą płytę.

- Oglądaj i ucz się, a ja idę się wykąpać i muszę się zdrzemnąć.

Castiel kiwnął tylko głową i nie zważając na Winchestera oglądał już uważnie co się dzieje na ekranie.
Marie przed dziesiątą wróciła do motelu z zakupami. Dean smacznie spał na łóżku, pochrapując cicho i śliniąc poduszkę, na której spał. Zastała Castiela siedzącego w fotelu. Jego płaszcz spoczywał na oparciu, a anioł siedział w samym ciemnym granatowym garniturze oglądając naukę tańca. Po muzyce Marie podejrzewała, że to samba lub rumba. Miała ochotę się roześmiać, bo tam gdzie jutro idą nie będą odbywać się takie tańce, ale może w przyszłości brunetowi się to przyda. Położyła zakupy na drugim wolnym fotelu i obserwowała uważnie skrzydlatego. Mężczyzna w skupieniu oglądał uważnie naukę tańca, aby nie przeoczyć żadnego kroku. Miała możliwość zobaczyć pierwszy raz anioła bez prochowca, który leżał za nim bezpiecznie. Uśmiechnęła się na widok postury bruneta. Choć to był zwykły garnitur, który założył kiedyś Jimmy Novak idealnie pasował do jego postury, leżał jak ulał. Zauważyła, że Castiel był chudy, ale dobrze zbudowany, może nie tak jak Dean, ale nie wyglądał tragicznie. Przez płaszcz, który zasłaniał wygląd anioła, nie mogła sobie nigdy wyobrazić dokładnie, jak on wygląda. Kiwnęła głową z aprobatą, wiedząc, że kupiony smoking na jutrzejszą okazję będzie idealnie leżał na mężczyźnie. Castiel miał delikatnie przekrzywioną głowę, obserwując co dzieje się na ekranie, nie zważając na gapienie się dziewczyny. Ruda nie chciała mu przeszkadzać i skierowała się do łazienki wziąć szybki prysznic i położyć się spać.
Rano gdy obudziła się parę minut przed ósmą, Dean jeszcze spał leżąc na boku przykryty po same uszy kołdrą. Marie przeciągnęła się i ziewając spojrzała w siedzącą sylwetkę mężczyzny, który wpatrywał się w ekran telewizora. Tylko że telewizor nie grał.


- Siedziałeś tu całą noc?
- Oglądałem nauki tańca.



Kiwnęła głową, nie podejrzewała, że anioł będzie tutaj w pokoju motelowym siedział całą noc i oglądał wszystkie płyty, które wypożyczył jej wuj. Odwróciła się w stronę Deana kiedy usłyszała jakieś dźwięki wydobywające się z pod jego przykrycia. Po chwili podniósł głowę mamrocząc coś pod nosem i ziewając przy tym. Rozejrzał się po pomieszczeniu przypominając sobie, gdzie jest i po co.



- Dzień dobry – uśmiechnęła się rudowłosa.
- Która godzina?

- Parę minut po ósmej.

Dean jęknął i zarzucił poduszkę na głowę. Dziewczyna roześmiała się, podejrzewając, że wuj jak nigdy nie wyspał się przez noc, prawdopodobnie przez to, iż anioł oglądał telewizję całą noc, próbując nauczyć się tańczyć. Spojrzała ukradkiem na bruneta, który siedział sztywno na fotelu nie ruszając się przez cały czas i skierowała się do łazienki.

Siedziała przy stole sprawdzając małe kamery, które wymyślił Bobby w ostatnie wakacje, by mogła z Casem zamontować je w muzeum by Dean miał widoczność na wszystko co ich będzie otaczało. Do pokoju wszedł Winchester, rzucając telefon na łóżko.


- Bobby jest już w drodze. Powinien za parę godzin być na miejscu.


Marie kiwnęła tylko głową, by nie rozpraszać się przy pracy. Dean rozglądał się dookoła, nie widząc anioła w pokoju.


- Gdzie Cas?
- Wezwali go. Powiedział, że zjawi się godzinę przed misją. W ogóle dziwnie zachowuje się wobec mnie, odkąd ułożyliśmy plan odnośnie dzisiejszego wieczora.


Dean przysiadł się do bratanicy zajmując krzesełko naprzeciw jej. Po chwili zabrał się za pomoc by dziewczyna szybciej to skończyła i miała to z głowy.


- To nic nowego. Cas nie umie się obchodzić z dziewczynami. Dlatego pewnie nie wie, jak powinien z tobą nawet na ten temat rozmawiać.


Ruda uśmiechnęła się delikatnie przypominając sobie zażenowaną minę anioła, gdy powiedziała mu, że idą jako para na bal i mają udawać przed innymi, że są zakochani.
Przed przybyciem Castiela, Dean i Marie przeanalizowali cały plan parę razy, aby upewnić się, że wszystko jest zamknięte na ostatni guzik. Winchesterówna miała od samego początku dziwne przeczucie, że coś pójdzie nie tak dzisiejszego wieczoru. Dean podłączył elektronikę do ciężarówki Bobbyego i tam zrobili bazę dowodzenia. Sprawdzili wszystko parę razy. Kamery czy działają i czy ekran odczytuje w ciężarówce obraz, czy jest zasięg i będą się słyszeć na odległość.
Marie zabrała sukienkę i skierowała się do łazienki by przyszykować się na wyjście. Castiel, tak jak mówił, godzinę przed wyruszeniem do muzeum pojawił się w pokoju motelowym. Dean rzucił w jego stronę zapakowany smoking.


- Załóż to.
- Ale ja już mam ubranie. - zdezorientowany spoglądał na coś co trzymał w dłoniach.


Winchester chowając rzeczy do torby spojrzał uważnie poirytowanym wzrokiem na przyjaciela. Obejrzał go od stóp do głów.


- Uwierz mi, w tym ubraniu nie wpuszczą cię na taką imprezę, agencie 007. To nie taka przykrywka. Musisz wyglądać perfekcyjnie, aby każdy ci zazdrościł wyglądu.


Anioł kiwnął głową i patrząc na smoking zniknął na moment. Znalazł się w jakimś wolnym pokoju w motelu, gdzie nikogo w tym czasie nie było i przebrał się. Swój garnitur i płaszcz ostrożnie złożył w kostkę i biorąc ubrania delikatnie wrócił do pokoju, gdzie czekał Winchester. Gdy Castiel zniknął Dean wzniósł oczy ku górze modląc się by anioł nie zrobił czegoś głupiego na balu. Miał wielką nadzieję, że Marie poradzi sobie z pierzastym. Po chwili pojawił się ponownie w pokoju ubrany w smoking, który leżał na nim idealnie. Położył swoje rzeczy tak ostrożnie, jakby to były jego najcenniejsze rzeczy i wyprostował się, spoglądając w zielone oczy przyjaciela. Marie miała dobrego nosa, gdyż ubiór na dzisiejszy wieczór mężczyzny idealnie współgrał się z jego sylwetką. Rozwichrzone włosy dodawały brunetowi uroku, a jego niebieskie oczy choć zawsze błyszczały to teraz wydawały się większe i bardziej intensywniejsze.


- Wyglądasz elegancko.

- Czuję się goły, nie mając na sobie płaszcza.

Castiel nerwowo dotykał dłońmi smoking jakby chciał coś znaleźć. Dean chciał coś powiedzieć, ale drzwi od łazienki się otworzyły i wyszła z niej Marie. Miała na sobie dobrze dopasowaną długą granatową sukienkę zawiązywaną u szyi. Na jej ramionach leżał ciemny szal, a na dłoniach miała do łokci jasne rękawiczki. Włosy miała upięte do góry, ale parę niesfornych kosmyków się uwolniło i opadały wokół głowy dodając jej uroku. Uśmiechnęła się widząc minę wuja, który wpatrywał się w nią z otwarta buzią i szeroko otwartymi oczami. Winchester wiedział, że jego bratanica jest piękną dziewczyną, ale teraz była najwspanialszą kobietą jaką widział na oczy. Zawsze chodziła w ubraniach wygodnych do pracy, ale teraz mogąc pokazać swoje wdzięki, a miała do tego predyspozycję, wiedziała jak się ubrać. Jest dorosłą panną. Nie mógł się do tego przyzwyczaić
Marie przeniosła wzrok na anioła, który przestał już nerwowo dotykać smokingu, tylko uważnie wpatrywał się w rudą. Miał dziwne wrażenie, jakby jego łaska chciała wydrzeć się z niego. Prawdopodobnie tak reagowało dziwnie jego naczycie, co nie było normalne, bo miał nad nim całkowitą kontrolę. Poczuł dreszcze i ciepło, które rozgrzewało, a raczej paliło go w klatce piersiowej. Jego niebieskie oczy skupiały się na każdym elemencie sukienki dziewczyny, jak i na jej iskrzących zielonych oczach. Chciał coś powiedzieć, ale nie chciał wyjść na idiotę, więc wolał siedzieć cicho. Ale był pewny, że nigdy nie spotkał w swoim długim życiu nikogo tak pięknego jak Winchesterówna. Podejrzewał, że dlatego dziwnie reagował na jej osobę.


- Marie, umieszczacie kamery tak, abyśmy mieli z Bobbym dobry wgląd na wszystko – przerwał ciszę Dean.


Kiwnęła głową i schowała kosmyk włosów za ucho. Singer wszedł do pomieszczenia mówiąc, aby się już zbierali. Ruszyli ku wyjściu. Marie ze stołu zabrała swoją torebkę i skierowała się do wyjścia, oddychając ciężko. Nie mogła opanować swojego kołaczącego się serca. Kiedy wyszła z łazienki i zobaczyła bruneta w smokingu, poczuła jak brakuje jej powietrza, a nogi jej zaczynają mięknąć. Wiedziała, że Castiel przyjął przystojne naczynie nie dało się tego nie widzieć, ale w tym stroju był jak seks bomba. Idealnie dopasowany do jego ciała i ten cholernie zgrabny tyłek, który teraz było widać jak na dłoni, a nie schowany pod płaszczem. Wychodząc z pokoju motelowego przeklinała w myślach, że takie ideały nie powinny chodzić po ziemi. A tym bardziej wiedząc, że to jest anioł, a nie zwykły śmiertelnik.


- Dość odważnie. – Bobby zmierzył ją od stóp do głów, gdy mijała go w drzwiach.

- W końcu to bal, muszę wyglądać pięknie.
- M, ty zawsze wyglądasz pięknie – uśmiechnął się Dean.

Ruda przewróciła oczami i spojrzała w niebieskie oczy.


- Czy możemy już iść?


Anioł ocknął się po niezrozumiałym dla niej transie i wyciągnął w jej stronę ramię. Zaskoczona takim gestem uśmiechnęła się nie pewnie i przyjęła oferowaną pomoc. Wyszli z motelu kierując się do samochodu. W trójkę wsiedli do Impali, a Bobby jechał za nimi ciężarówką. Dean podał bratanicy specjalną słuchawkę do ucha dzięki, której będzie słyszała co do niej mówią mężczyźni, którzy będą czaić się w ciężarówce w okolicy muzeum. Przypięła mały mikrofon do swojej sukni, aby mogła porozumieć się i w drugą stronę z wujem i Bobbym. Gdy dojechali na miejsce wysiedli i skierowali się z Castielem w stronę wejścia do muzeum. Marie stanęła przed aniołem poprawiając skrzywioną muszkę i odezwała się.


- Dean słyszysz nas?
- Czysto i wyraźnie.


Kiwnęła głową w stronę bruneta, który podał jej ramię i weszli do środka. Marie miała pochowane kamery w torebce, a Castiel w kieszeniach smokingu. Musieli być przygotowani gdyby przez przypadek się rozdzielili. Przechodząc przez korytarz rudowłosa przyczepiała kamery, upewniając się, że nikt tego nie widzi. Podeszli do stołu z przekąskami rozglądając się dookoła.


- Dwie zainstalowane na głównym korytarzu. - rozglądała się dookoła.


Dean właśnie wszedł do ciężarówki i usiadł obok Bobbyego spoglądając w ekran.


- Mamy obraz. - spojrzał na Singera.


Marie z pierzastym rozglądali się uważnie po muzeum i ludziach, którzy tutaj byli. Zaczęli najpierw chodzić po całym obiekcie by zainstalować wszystkie kamery. Po nie całych 30 minutach spotkali się znów przy stoliku z przekąskami.


- Wyczuwasz coś Castiel? - odezwała się ściszonym głosem.


Kiwnął przecząco głową obserwując pustym wzrokiem pomieszczenie. Marie zdawała sobie sprawę, że anioł skupiał się nad tym by wyczuć gdzieś tutaj moc miecza.


- Musimy się wtopić w tłum dopóki czegoś nie wyłapiesz.


Złapała go za dłoń prowadząc na parkiet. Brunet szedł za nią patrząc na ich splecione palce i uśmiechnął się do siebie delikatnie zaciskając swoją dłoń. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła, by być przed Castielem i położyła swoją lewą dłoń na jego ramieniu. On za to wyprostował się, patrząc cały czas w jej zielone oczy, i delikatnie, ale pewnie objął rudą w talii i zaczął z nią tańczyć w takt muzyki. Marie była pozytywnie zaskoczona, że pierzasty, choć trochę spięty, bardzo dobrze radził sobie na parkiecie. Odwrócił od niej wzrok, by móc się skupić na Mieczu Wiary. Rozglądał się po pozostałych tańczących, aby nie patrzeć na dziewczynę, której sama obecność rozpraszała, a dopiero gdyby miał ciągle przyglądać się jej błyszczącym pięknym oczom. Nic nie mógł wyczuć, podejrzewał, że narzędzia tutaj nie było i nie mógł przez to go wyczuć, albo po prostu nie umie się skupić. Ale jaki mężczyzna, mając w ramionach taką kobietę, potrafiłby się skupić. Castiel nie znał się na uczuciach, poznawał je znów od nowa odkąd wrócił z Czyśca. Nie umiał tego nazwać, ani opisać, ale czuł się dobrze, ba, fantastycznie w towarzystwie Winchesterówny. Dziewczyna, nie wiedząc o czym myśli jej partner, delikatnie uśmiechnęła się do niego dodając mu otuchy. Pogłębiła uśmiech, gdy poczuła, że anioł rozluźnił się już całkowicie i odwzajemnia jej wspaniałym uśmiechem, który zaparł jej dech w piersiach. Patrzyli na siebie nie odrywając oczu. Marie czuła się bezpiecznie w ramionach mężczyzny i to nie dlatego, że był jej Aniołem Stróżem, czasem łapała się na tym, że przestała o nim myśleć jak o aniele, tylko o zwykłym facecie. Całkowicie zapominała, że brunet ma nadnaturalną moc i potrafi z niej odpowiednio korzystać. Ostatni raz była tak blisko, kiedy uratował ją, gdy skakała z wieżowca. Mogła ponownie przyjrzeć się jego oczom, które były niesamowite, ustom i jego rysom twarzy. Wiedziała, że jest to tylko jego naczynie, a prawdziwa postać spaliłaby jej oczy, ale musiała przyznać, że bardzo cieszy się, że Castiel przyjął taką postać, a nie inną. Anioł miał gust. Mężczyzna, który zgodził się, aby być naczyniem Casa miał 32 lata, około 182 cm wzrostu, był szczupły i dobrze zbudowany, może nie jak Dean, który mógł się pochwalić mięśniami, ale Castiel nie wyglądał na pewno na kościotrupa. A jego oczy, które posiadały niewyobrażalny błękitny kolor jak ocean w słoneczny dzień, ale i czasem burzowy nie pasowały do niego w pewien sposób. Marie za każdym razem kiedy w nie spoglądała czuła, że oczy należą tylko i wyłącznie do anioła, a nie do Jimmiego Novaka. Nigdy w życiu nie spotkała osoby, która by patrzyła w taki sposób na wszystko, co ją otacza, jak Castiel. Dla niego wszystko było piękne, interesujące, cudowne, aż przytłaczające. Jego oczy wyrażały wiele emocji, ale czasem były po prostu puste i zimne. Nie miała pojęcia jak on to robił, że w jednej sekundzie od iskrzącego blasku w jego błękitnych oczach była pustka wyrażająca zupełnie nic. Kiedy się uśmiechał, jego uśmiech zawsze był szczery i prawdziwy. Wtedy wydawało jej się, że Cas wygląda tak słodko i wręcz nieprawdopodobnie jak na anioła w prochowcu. Musiała przed sobą przyznać, że nie spotkała na swojej drodze takiego mężczyznę, oprócz przystojnego to jeszcze zachwyconego wszystkim co jest na ziemi. I nikt nie działał na nią tak jak on.


- Może byście wzięli się do roboty – usłyszała głos Deana.
- Castiel próbuje wyczuć miecz. - szepnęła.

- I co?

Spojrzała na anioła, który znów błądził uważnym wzrokiem po parkiecie.


- Chyba coś wyczuwam na drugim piętrze. - zwęził brwi.


Ruda kiwnęła głową i gdy skończyła się melodia zeszli z parkietu, kierując się w stronę schodów prowadzących na górę muzeum. Castiel zatrzymał się nagle przy jednych z drzwi, które mijali na drugim piętrze i dotknął je dłonią.


- To chyba tu... Ale... To dziwne...


Marie spojrzała w błękitne oczy nie rozumiejąc o co chodzi aniołowi. Brunet rozejrzał się dookoła, czy nikt nie nadchodzi, i spojrzał obcym wzrokiem w drzwi. Dziewczyna zrozumiała, że Castiel chce przenieść się do środka pomieszczenia, ale cały czas stał przed nią.


- Castiel, ja cię ciągle widzę. - wskazała na niego dłonią.
- Jestem tutaj. Nie mogę przenieść się w żadne miejsce.

- Nie działają twoje moce? - otworzyła szerzej oczy
- Musi być jakaś blokada na anioły lub zaklęcie. - syknął.
- Rewelacja – westchnął Dean.
- Zrobimy to innym sposobem – wyciągnęła z włosów wsuwkę.

Schyliła się do zamka drzwi i próbowała wsuwką otworzyć je. Po chwili usłyszeli szczęk zamka i drzwi stały otworem. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie i weszła do środka. Rozglądali się uważnie po pomieszczeniu. Znajdowały się tam różne relikwie, mapy oraz przedmioty w gablotach. Rozdzielili się by szybciej znaleźć miecz, ale nigdzie go nie było. Przeszli jeszcze raz całe pomieszczenie, ale nic nie znaleźli.


- Był tutaj. Wyczuwam tak jakby jego obecność. - rozglądał się nadal dookoła.
- To gdzie jest teraz? - zapytała unosząc oczy ku niebu.

- Musiał zostać przeniesiony.
- Zbierajcie się, macie towarzystwo. Od strony wschodniej idzie trzech gości – odezwał się Winchester.

Marie złapała anioła i wyprowadziła go z pokoju, zamknęła za nim drzwi, słysząc głosy już prawie u góry schodów. Wiedziała, że nie zdążą uciec, ani nic zrobić. Brunet i tak nie mógł ich przenieść.


- Musimy improwizować – szepnęła.


Castiel odwrócił się w jej stronę zdezorientowany nie rozumiejąc o co chodzi rudej. Gdy głosy zrobiły się jeszcze głośniejsze wiedzieli obydwoje, że musieli coś zrobić. Marie popchnęła anioła w stronę ściany i zbliżyła się do niego tak, że ich klatki piersiowe stykały się. Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale ruda bez zastanowienia zbliżyła się do niego jeszcze bliżej i przyciągając go pocałowała w usta. Zza rogu wyszło trzech mężczyzn ubranych w smokingi, spojrzeli z uśmieszkiem na całujących się i przeszli obok nich bez słowa. Castiel nigdy w życiu nie całował się z nikim, ani z innym aniołem, ani z kobietą czy mężczyzną. Nie miał pojęcia co powinien zrobić, ale dziwny instynkt podpowiadał mu, więc złapał dziewczynę w talii, przysuwając ją do siebie i odwzajemniając pocałunek. Nie podejrzewał, że taka czynność jak całowanie może być tak przyjemne. Jej miękkie usta, które błądziły między jego były czymś nieprawdopodobnym w odczuciu. Kiedy ucichły kroki nie przerwali pocałunku. Marie sama nie widziała kiedy jej dłoń znalazła się we włosach bruneta. Była zaskoczona, że anioł wiedział co powinien robić w czasie pocałunku, a co najdziwniejsze było i niesamowite to, że miał idealne usta. Sądziła, ba nawet była pewna, że jest to pierwszy w życiu pocałunek Castiela i skubaniec wiedział co powinien robić. Jego wargi delikatnie ale stanowczo muskały jej pobudzając do wzajemnej pracy. Nie miała pojęcia co się dzieje wokół, zaskoczyło ją, gdy poczuła za plecami coś twardego. Prawdopodobnie anioł odwrócił ich tak, że teraz to ona była przyciskana do ściany. Nie chciała kończyć przyjemności, nawet postanowiła połączyć ich języki wspólnym tańcu, lecz nagle usłyszała w swoim uchu głos.


- Marie, wszystko dobrze? Złapali was?


Odsunęli się powoli od siebie, ale tylko na tyle by rozdzielić swoje usta. Dziewczyna łapiąc oddechy patrzyła w błyszczące dziwną intensywnością błękitne oczy. Zapomniała, że przecież potrzebny jest jej tlen do życia, więc łapała zawzięcie powietrze. Gdy jej oddech się uspokoił uśmiechnęła się delikatnie.


- Improwizacja udana, możemy wracać.

- Czekamy na was.

Brunet cofnął się od rudej o parę kroków, ale nie spuszczał z niej wzroku, co doprowadzało ją do szaleństwa. Jego spojrzenie było tak intensywne i miało w sobie wiele nieznanych emocji, które zaczęły budzić się w aniele. Marie wyprostowała się, poprawiając sukienkę, którą odrobinę się przekrzywiła i przyjęła ofiarowane ramię przez Castiela i zeszli schodami na dół, gdzie odbywał się bal. Mijając parkiet i idąc w stronę drzwi wyjściowych, anioł spojrzał uważnie na Winchesterówne.


- Zatańczymy?


Marie zatrzymała się nagle, patrząc uważnie na bruneta. Nie spodziewała się takiego zaproszenia. Po chwili kiwnęła głową i uśmiechając się do anioła weszli na parkiet. Castiel ponownie jak wcześniej tego wieczoru złapał ją delikatnie w talii, lecz teraz czuła jego dotyk. I przede wszystkim to on prowadził w tańcu, a nie tak jak wcześniej dziewczyna bojąc się, że ich taniec mógłby dobrze nie wypaść. Tańcząc nie zdawali sobie sprawy, że są bardzo blisko siebie, że wręcz stykają się głowami. Castiel swój policzek przysunął do skroni dziewczyny i wdychając jej cudowny zapach zamknął oczy, delektując się tańcem. Marie nie czuła się tak od dawna, spędzała czas z przypadkowymi mężczyznami, ale z żadnym nie czuła się nawet tak jak teraz, a tylko tańczyła z aniołem. Również nie widziała u żadnego mężczyzny w oczach tego co dziś zobaczyła u Casa. Nie wiedziała co to jest, ale było to tak intensywne, że miała wrażenie iż jej serce zamarło na chwilę. Miała wrażenie jakby widziała w błękitnych oczach cień sympatii,  uwielbienia, zrozumienia. Ten pocałunek, który odbył się parę minut wstecz nie znaczył dla nich nic przecież, była to tylko improwizacja, aby nie wpaść w niepowołane ręce i nie mieć kłopotów. Ale jednak w głębi duszy nie żałowała tego pocałunku i bardzo cieszyła się, że była pierwszą kobietą, którą Cas miał możliwość całować.
Ocknął ją z tych rozmyślań ponownie głos Deana. Uśmiechnęła się smutno w stronę bruneta i wskazała głową wyjście. Skierowali się do ciężarówki, która stała na uboczu. Drzwi się nagle otworzyły i wyskoczył Winchester opierając się o samochód.


- Nie rozumiem, dlaczego tego miecza tam nie było. - syknał zdenerwowany.

- Może ktoś wiedział, że go szukamy i przeniósł go w inne miejsce. Były pułapki na demony i samo to, że Castiel nie miał tam mocy. - uniosła dłonie do góry po chwili opuszcając je.
- Pierzasty, musisz dalej szukać i dać nam znać, jak coś znajdziesz – odezwał się Bobby, wyłaniając się z auta.

Anioł kiwnął głową spoglądając w zielone oczy dziewczyny i zniknął. Marie wzdrygnęła się, uśmiechając się pod nosem. Spojrzała na wuja.


- Nic, jedziemy mała, musimy czekać, aż Cas coś znajdzie.


Bobby wyszedł z tyłu ciężarówki i przyglądał się uważnie dziwnej minie rudowłosej. Dean szedł w stronę Impali, po chwili skrzyżowała spojrzenie z Singerem i uśmiechając się tajemniczo odwróciła się i poszła za Winchesterem. Bobby poprawił swoją czapkę wchodząc za kierownicę ciężarówki zastanawiając się, czy z tego wszystkiego nie wyjdzie coś, co zrani Marie i Castiela.



5 komentarzy:

  1. wow- na reszcie znalazłam jakiegoś bloga z ff o SPN i to po polsku *.*
    Szczerze? Gdy czytałam pierwsze rozdziały to byłam pewna, że ten Miecz Wiary to bd baaardzo związany z Marie (mam na myśli tak jak Dean był mieczem Michalea)
    No i co do tej improwizacji- wieeeedziałam! Od razu mi stanęła przed oczami scena z Kapitana Ameryki (zimowy żołnierz) kiedy Natasha i Kapitan całując się uratowali sobie skórę ;)
    I proooszę, kontynuuj pisanie, bo niestety wszystkie blogi z ff które czytałam się wykruszyły :C
    Życzę weny
    Pozdro :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, miło mi na serduszku się zrobiło :D
      Cóż Miecz Wiary ma bardzo dużo związane z rodziną Winchesterów, ale nie będę zdradzać :)
      Co do sceny z KA nie oglądałam drugiej części, więc nawet nie miałam pojęcia, że tam taka scena była.
      Będę kontynuować, ale ciężko z czasem, studia i inne drobiazgi.
      Jeszcze raz dzięki, że się podoba, pozdrawiam :)

      Usuń
  2. ///Komentarz informujący.
    Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Na katalogu żadna z nas nie miała czasu i... zrobiły się straszne zaległości.
    Twój blog został dodany do Katalogu Opowiadań.
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahoj, bloggerze! Twój blog został nominowany do Liebster Award! Więcej informacji o tutaj: http://albertsstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Szczegóły na moim blogu :)
    http://w-dwoch-wymiarach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń