wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 1

Więc .... A więc :P w końcu udało mi się stworzyć pierwszy rozdział. Przepraszam za błędy. Tak jak pisałam wcześniej nie mam bety, a ciężko mi jest własne błędy wyłapać. Mam nadzieję, że spodoba Wam się moja historia i zostawicie po sobie mały ślad :) Miłego czytania :)



~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 


Rudowłosa dziewczyna o ziemistej skórze, szła powolnym krokiem przez cmentarz. W jednej dłoni trzymała butelkę ze święconą wodą, zaś w drugiej ostrą maczetę. Nucąc Black Sabbat rozglądała się uważnie dookoła. Gdy usłyszała jakieś szelesty przestała nucić i w duchu zaczęła się modlić. O dziwo jak na dwudziestolatkę była bardzo wierząca, choć prowadziła rozwiązły tryb życia.

- Aniele, Stróżu mój ... 

Marie była dwudziestolatką o długich rudych włosach. Bobby i Dean często zastanawiali się po kim odziedziczyła ten kolor. Od strony Winchesterów nikt nie był rudzielcem. A matka Marie była blondynką jak większość z jej rodziny. Jedynie jej zielone, a raczej szmaragdowe oczy zdradzały powiązanie z rodziną W. Dean miał takie same.
Była szczupłą średniego wzrostu młodą kobietą. Dość wysoka co dla nie których, gdyż była o 10cm niższa tylko od wuja, który miał 185 wzrostu. Jej postura w ogóle niewskazywała, że jest tak silna jak w rzeczywistości jest. A jej zachowanie tak bardzo przypominało Deana parenaście lat temu. Bobby często powtarzał, że widzi w niej więcej podobieństw do Deana niż do Sama. Na początku przeszło mu przez głowę, że Dean przespał się z Maggie ale wiedział, że nie zrobiłby tego bratu. Dopiero po jakimś czasie zrozumiał, że to tylko i wyłącznie przez to, iż Dean ją wychowywał jak córkę. I dziewczyna przejęła od niego gesty i zachowanie.

Nagle zza jej pleców wyskoczyły dwa wampiry. Jednego uderzyła z pół obrotu w klatkę piersiową, a drugiego pięścią w twarz. Mężczyzna ciemnowłosy złapał ją i chciał wbić swoje zęby w jej szyję. Dziewczyna podskoczyła by złapać przed sobą idącego w jej kierunku drugiego napastnika. Złapała go mocno nogami i przekręcając przewróciła na ziemię. Upadła z wampirem rzucając w niego butelką ze święconą wodą. Odcięła mu szybko głowę. Poczuła, że ktoś łapie ją za nogi i przewraca na ziemię. Broniąc się rękami chroniła swoją szyję by wampir nie wbił jej swoich kłów. Złapała maczetę, która wypadła jej z dłoni, gdy upadała i odcięła wampirowi głowę odchylając się by nie ochlapać się krwią. Gdy ciało opadło obok niej odetchnęła ciężko przeklinając w duchu. Ułożyła w stos ciała i spaliła je. Otrzepała się z kurzu poprawiając skórzaną ciemną kurtkę i ruszyła w stronę bramy. Podeszła do czarnej Impali z roku 1967, w której siedział za kierownicą Winchester rozmawiając przez telefon.

Jej wuj od najmłodszych lat uczył ją jak obchodzić się z różnymi stworzeniami. Została tak dobrym łowcą jak on sam. Wiedziała jak pozbywać się duchów, jak zabijać wampiry i inne nadprzyrodzone stworzenia. Miała to w genach. Po dziadku, ojcu i wuju. Urodziła się w rodzinie łowców, którzy zajmowali się tym od pokoleń. Było wiadomo jak jej losy się potoczą, chociaż ona chciała innego życia. Ale czy chciała czy nie - jest Winchesterem.
Przeważnie spotykała się z chłopakami na jedną noc. Ale nie przeszkadzało jej to w wierzeniu w Boga czy anioły. Modliła się zawsze do aniołów. Chyba tylko i wyłącznie przez to, że jej wujek opowiadał o jednym szczególnym aniele. Była wierząca jak jej ojciec Sam.
Sam Winchester przed dwudziestoma laty wycofał się z branży, którą wraz z bratem tworzył od dawien dawna. Od zawsze marzył o normalnym życiu. Chciał założyć rodzinę, mieć dzieci. Gdy odszedł od Deana na początku było mu bardzo ciężko przestawić się na normalne życie. Przyzwyczaił się do polowań. Wszystko minęło, gdy poznał Maggie. Od śmierci Jess nie był wstanie pokochać nikogo. Ale jednak udało mu się i to wzajemnością. Zakochał się od pierwszego ich spotkania. Wiedział od razu, że to z nią chce spędzić resztę życia. Był szczęśliwy, gdy Maggie przyjęła jego oświadczyny. Nie sądził, że może być jeszcze bardziej szczęśliwszy dopóki nie urodziła mu się córeczka, Marie.
I choć życie Winchestera wydawało się cudowne, to tylko przez pięć lat. Demony pewnego dnia zaatakowały ich dom. Winchester dzielnie walczył, ale było zbyt dużo złej mocy i wraz z żoną zginął. Marie w tym czasie była na urodzinach u bliskiej znajomej rodziców córki. Nikt nie widział co się stało i dlaczego.
Dean przybył jak najszybciej na miejsce zbrodni. Nie mógł uwierzyć, że jego braciszek nie żyje. Chciał od razu ponownie przypieczętować pakt z demonem, ale wiedział, że nie mógł. Obiecał Samowi normalne życie i musiał to uszanować. Więc jeśli umarł to umarł na zawsze.
Zabrał ze sobą bratanicę i opiekował się nią jak tylko najlepiej potrafił. Wyszkolił ją na najlepszą łowczynię, aby mogła się bronić. Była zdolna, szybko się uczyła, czytała wiele ksiąg, które miał Bobby. Załapała prędko o co w tym wszystkim chodzi. Czasem Dean łapał się na tym, że uważał, iż ona jest lepsza niż on, kiedy był w jej wieku. Oprócz walki umiała parę języków. Posługiwała się dobrze łaciną, hebrajskim, arabskim i francuskim, a trochę zaczynała łapać celtycki. Egzorcyzmy nie były dla niej trudne. Odprawiała je z zamkniętymi oczami. Podejrzewała, że przez jej wielką wiarę i siłę potrafiła wyciągnąć demona z człowieka i go zabić nie robiąc krzywdy ciału, które opętał. Winchester sądził, że odziedziczyła tą wiedzę po ojcu. Chociaż Sam używał takiej mocy pijąc krew demonów, a Marie miała to w sobie. Wierzył, że jednak może siły niebiańskie ją obdarzyły taką mocą. Oprócz tego była kujonem jak Sam. Wiele razy ta wiedza uratowała ich z opresji.
Dean długo dochodził do siebie po śmierci brata. Gdy rozdzielili się widywali się rzadko. Częściej dzwonili do siebie, ale to nie to samo. Ostatni raz widział się z bratem przed jego śmiercią na trzecich urodzinach Marie. Nie mógł sobie wybaczyć, że jednak długo się nie widywali przez polowania. Ale dzięki opiece nad 5 letnią bratanicą pozwoliła mu się w pewien sposób otrząsnąć po tym wszystkim. Wychował ją jak własną córkę. Tylko ona i Bobby mu zostali, nie miał nikogo więcej. Brat zginął. Jego najlepszy przyjaciel zniknął i nie wiadomo co się z nim stało. Przez 20 lat nie miał żadnych oznak od Castiela. Winchester podejrzewał, że zginął. Modlił się do niego wiele razy, ale anioł ani razu się nie pojawił. Za to Marie nie znając Castiela, ale słysząc o nim z opowieści modliła się do niego codziennie. Dean wielokrotnie wspominał o przyjacielu, rzadziej mówił o Samie.
Usiadła obok na siedzeniu pasażera i opierając się wygodnie spojrzała na wuja. Mężczyzna rozłączył się i spojrzał na bratanicę.

- Dzięki za pomoc, De – rzuciła butelkę ze święconą wodą na tył samochodu.
- Zatrzymał mnie telefon, ale poradziłaś sobie.

Przewróciła oczami i zaczęła czegoś szukać pod swoim siedzeniem. Gdy znalazła wyciągnęła butelkę piwa i otworzyła ją.

- Mamy jakąś następną robotę?
- W LA pojawiły się niewyjaśnione morderstwa.
- To jedziemy?

Włączyła radio i włożyła pierwszą kasetę jaka wpadła jej w ręce. Winchester spojrzał na bratanicę wyczekując jakiejś muzyki klasycznej. Nie rozumiał jak dziewczyna może słuchać muzyki klasycznej. Ale wiedział, że jego rocka też uwielbiała. Z radia usłyszał pierwsze dźwięki Hot Blooded – Foreigner. Uśmiechnął się i odpalił silnik Impali i ruszył z piskiem opon.
Marie nie gardziła muzyką jaką słuchał jej wuj. Uwielbiała się bawić, tańczyć czy śpiewać. Przynajmniej miała lepszy talent wokalny niż Dean. Ale od czasu do czasu również lubiła posłuchać muzyki klasycznej. Kochała Bethoveena i Mozarta. Co dziwiło Winchestera.

- Obudź się, jesteśmy na miejscu.

Rudowłosa przeciągnęła się i rozejrzała dookoła ziewając.

- Idź zarezerwuj pokój, ja zaparkuję.

Wysiadła z Impali i skierowała się w stronę motelu. Dean krzyknął jeszcze za nią odjeżdżając.

- Przypilnuj by w pokoju był barek!

Kiwnęła tylko głową przewracając na dodatek oczami i weszła do środka. Recepcja była od razu po lewej. Przy niej stał młody mężczyzna po dwudziestce, krórko obcięty. Był nawet dość ładnym chłopakiem. Dziewczyna uśmiechnęła się z satysfakcją na kolejny dobry kąsek w mieście.

- Dzień dobry w czym mogę służyć? - uśmiechnął się.
- Z takim ciałem uwierz mi możesz.

Zaskoczony chłopak nie wiedział co ma odpowiedzieć. Niezdażało mu się zbyt często, że to dziewczyna jego podrywała. Po chwili dotarły do niego słowa rudowłosej i uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej.

- Dwa tygodnie głodówki, mmm ... Trzeba to zmienić – szepnęła sama do siebie i puściła chłopakowi oko – Chciałabym dwa pokoje, najlepiej obok siebie.
- Chwilowo nie mamy pokoi wolnych, ale mogę zaproponować mały apartament, dwa pokoje połączone salonikiem i jedna łazienka.
- Idealnie.
- Mogę prosić o jakiś dokument tożsamości?

Dziewczyna sięgnęła do wewnętrznej kieszeni swojej kurtki i wyciągnęła portfel.

- Pani Sarah Page.
- Panna jak już coś – uśmiechnęła się zalotnie.

Blondyn odwzajemnił uśmiech wpatrując się w zielone oczy dziewczyny. Spisał dane do komputera i podał klucz.

- Sądzę, że będzie mi jeszcze potrzebny numer kontaktowy.
- W ten sposób chcesz zdobyć mój numer telefonu, wysil się trochę – zaśmiała się.
- Może zaprowadzić do pokoju?
- Trafię, ale obawiam się, że w nocy mogę mieć z tym problem, kochasiu – uniosła znacząco brwi do góry.
- Jestem tu całą noc.
- Świetnie będę dzwonić na recepcję.

Uśmiechnęła się do chłopaka i skierowała się na drugie piętro. Napisała do Deana sms, który numer pokoju. Pierwsze co zrobiła wchodząc do apartamentu, to poszła do łazienki wziąć prysznic. Wycieczka i walka z wampirami jednak potrzebowała się odświeżyć. Puściła muzykę w kabinie prysznicowej. Usłyszała T.N.T i zaczęła się śmiać. Dean będzie w siódmym niebie biorąc prysznic przy muzyce.
Wyszła w samym ręczniku. Weszła do pokoju by wyciągnąć jakieś ubrania z torby.

- Wolna? - Winchester zapytał wchodząc do pokoju.

Pierwsze co rzuciło mu się to to, że dziewczyna miała tatuaż na prawej łopatce. Był to pentagram chroniący przed opętaniem, on sam wytatuował sobie wraz z Samem na klatce piersiowej, dokładnie nad sercem.

- Mogę ubrać się tutaj. Więc tak wolna.
- Kiedy go zrobiłaś? Nosiłaś bransoletkę – wskazał na tatuaż.
- Jakbyś się lepiej przyglądał mojej łopatce to zauważyłbyś, że dwa miesiące już mam ten tatuaż. Zgubiłam bransoletkę, gdy polowaliśmy na Wendigo w Vancuver. Wracając do miasta poszłam do najbliższego salonu.
- Nie zauważyłem.

Kiwnęła głową z rozbawieniem. Dean był fantastycznym łowcą, ale nie zauważał niczego jeśli chodziło o Marie. Widział to co chciał. Zawsze tłumaczył sobie pewne rzeczy przez dziewczyny wiek. Teraz młodzież była inna niż kiedyś. Rzadko rozmawiali na osobiste tematy. Nie przeszkadzało im to. Kiedy już naprawdę było źle z którymś z nich, wtedy postanawiali dyskutować. Mieli podobne charaktery woleli wszystko trzymać w sobie.

- Jak sprawa?
- Musimy pojechać na posterunek i czegoś się dowiedzieć o ostatnim morderstwie.
- Może najpierw pojedziemy na miejsce zbrodni i zobaczymy co tam się wydarzyło – zaproponowała rudowłosa.
- Niech tak będzie – zamknął drzwi do jej pokoju i wszedł do łazienki.

Dziewczyna usłyszała głośną muzykę. Winchester włączył panel prysznicowy, gdzie rozległy się dźwięki Bon Jovi - You Give Love A Bad Name. Marie podziwiała wuja. Miał na karku pięćdziesiątkę, ale kondycję i wygląd pozazdrościł by mu nie jeden w jego wieku. Gdyby nie znała jego daty urodzenia odjęła by mu na pewno z dziesięć lat. Szkoląc ją na łowcę sam razem z nią ćwiczył. Podziwiała jego siłę, determinację i to, że był w stanie dla rodziny zrobić wszystko. Słyszała wiele historii od Bobby'ego o tacie i wujku. Piętą Achillesową dla Winchesterów była i jest rodzina. Dla niej zrobią wszystko. Sama dobrze o tym wiedziała. Poświęciła by własne życie, aby Deanowi i Bobby'emu nic się nie stało.
Godzinę później dojechali do kamienicy, gdzie został zamordowany właściciel.

- Nie można tu wchodzić.

Zagrodził im wejście jeden z policjantów. Obydwoje zmrużyli niebezpiecznie oczy i równo wyciągnęli plakietki z kieszeni marynarek.

- Jesteśmy z FBI – schowali je po chwili – Jestem Walker, a to moja partnerka Butler.

Dziewczyna kiwnęła głową. Przez chwilę policjant zastanawiał się co taka młoda kobieta może robić w FBI. Nie mówiąc nic odsunął się od wejścia.

- Chcemy się tylko rozejrzeć – spojrzała w głąb mieszkania.
- Oczywiście.
- Kto znalazł ciało? - rudowłosa stanęła obok mężczyzny rozglądając się po pomieszczeniu.

Nic nie wskazywało na żadną walkę. Wszystko było ułożone w odpowiednim miejscu.

- Pamela White, sąsiadka Josepha Knicka.

Marie ruszyła w głąb mieszkania. Szukała śladu siarki. Jeśli byłaby to siła nadprzyrodzona musi zostawić po sobie ślad. Dean rozmawiał z policjantem, gdy dziewczyna znalazła za zasłoną trochę rozsypanej siarki. Wychyliła się zza framugi i spojrzała w zielone oczy wuja kiwając głową. Wyszli w milczeniu z mieszkania kierując się do Impali.

- Znajdź wszystkich mieszkańców tego budynku, właścicieli, rodzinę.

Kiwnęła głową.

- Ja jadę zobaczyć ciało. Spotkamy się w motelu.

Dean podrzucił po drodze bratanicę jak najbliżej motelu, a sam skierował się do kostnicy.


4 komentarze:

  1. Znajdź betę, bo znalazłam jeden ort i trochę zdań, których sens odgadłam dopiero po kilkakrotnym przeczytaniu. I mogłabyś zwolnić fabułę i na przykład opisać lepiej walkę z wampirami? Opisy to złoto. :) Ale poza tym, jestem ciekawa co dalej. (Konkretniej to kiedy będzie moja Casiątko <3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko z betą jak i z promocją bloga. Ja uwielbiam opisy, ale nie zawsze mi wychodzą. Co do Casiątka :) trzeba czytać dalej <3
      Wiesz to pierwsze moje opowiadanie SPN więc dopiero w sumie się uczę pisać na temat " Nie z tego świata".
      Co do błędów i zdań czytałam chyba wiele razy ten rozdział i ciężko jest swoje błędy wyłapać jak pisałam wcześniej. Ale spróbuję się poprawić.

      Usuń
    2. Ja wiem, nie ważne ile razy coś czytasz, w twojej głowie wydaje się logiczne, bo znasz całą resztę, tę otoczkę. Też miałam problemy, jak pisałam własne teksty. Dlatego bety są warte swojej wagi w złocie ;)
      Gdybyś nikogo nie znalazła, to w sumie mogłabym coś tam zdziałać...?

      Usuń
    3. Byłabym ogromnie wdzięczna zawsze to jest inaczej jeśli ktoś poprawi tekst :D Jeśli nikogo nie znajdę to dam znać i wielkie dzięki :*

      Usuń