Więc .... A więc :P w końcu udało mi się stworzyć pierwszy rozdział. Przepraszam za błędy. Tak jak pisałam wcześniej nie mam bety, a ciężko mi jest własne błędy wyłapać. Mam nadzieję, że spodoba Wam się moja historia i zostawicie po sobie mały ślad :) Miłego czytania :)
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Rudowłosa
dziewczyna o ziemistej skórze, szła powolnym krokiem przez
cmentarz. W jednej dłoni trzymała butelkę ze święconą wodą,
zaś w drugiej ostrą maczetę. Nucąc Black Sabbat rozglądała się
uważnie dookoła. Gdy usłyszała jakieś szelesty przestała nucić
i w duchu zaczęła się modlić. O dziwo jak na dwudziestolatkę
była bardzo wierząca, choć prowadziła rozwiązły tryb życia.
- Aniele,
Stróżu mój ...
Marie była
dwudziestolatką o długich rudych włosach. Bobby i Dean często
zastanawiali się po kim odziedziczyła ten kolor. Od strony
Winchesterów nikt nie był rudzielcem. A matka Marie była
blondynką jak większość z jej rodziny. Jedynie jej zielone, a
raczej szmaragdowe oczy zdradzały powiązanie z rodziną W. Dean
miał takie same.
Była
szczupłą średniego wzrostu młodą kobietą. Dość wysoka co dla
nie których, gdyż była o 10cm niższa tylko od wuja, który
miał 185 wzrostu. Jej postura w ogóle niewskazywała, że
jest tak silna jak w rzeczywistości jest. A jej zachowanie tak
bardzo przypominało Deana parenaście lat temu. Bobby często
powtarzał, że widzi w niej więcej podobieństw do Deana niż do
Sama. Na początku przeszło mu przez głowę, że Dean przespał się
z Maggie ale wiedział, że nie zrobiłby tego bratu. Dopiero po
jakimś czasie zrozumiał, że to tylko i wyłącznie przez to, iż
Dean ją wychowywał jak córkę. I dziewczyna przejęła od
niego gesty i zachowanie.
Nagle zza
jej pleców wyskoczyły dwa wampiry. Jednego uderzyła z pół
obrotu w klatkę piersiową, a drugiego pięścią w twarz. Mężczyzna
ciemnowłosy złapał ją i chciał wbić swoje zęby w jej szyję.
Dziewczyna podskoczyła by złapać przed sobą idącego w jej
kierunku drugiego napastnika. Złapała go mocno nogami i
przekręcając przewróciła na ziemię. Upadła z wampirem
rzucając w niego butelką ze święconą wodą. Odcięła mu szybko
głowę. Poczuła, że ktoś łapie ją za nogi i przewraca na
ziemię. Broniąc się rękami chroniła swoją szyję by wampir nie
wbił jej swoich kłów. Złapała maczetę, która
wypadła jej z dłoni, gdy upadała i odcięła wampirowi głowę
odchylając się by nie ochlapać się krwią. Gdy ciało opadło
obok niej odetchnęła ciężko przeklinając w duchu. Ułożyła w
stos ciała i spaliła je. Otrzepała się z kurzu poprawiając
skórzaną ciemną kurtkę i ruszyła w stronę bramy. Podeszła
do czarnej Impali z roku 1967, w której siedział za
kierownicą Winchester rozmawiając przez telefon.
Jej wuj od
najmłodszych lat uczył ją jak obchodzić się z różnymi
stworzeniami. Została tak dobrym łowcą jak on sam. Wiedziała jak
pozbywać się duchów, jak zabijać wampiry i inne
nadprzyrodzone stworzenia. Miała to w genach. Po dziadku, ojcu i
wuju. Urodziła się w rodzinie łowców, którzy
zajmowali się tym od pokoleń. Było wiadomo jak jej losy się
potoczą, chociaż ona chciała innego życia. Ale czy chciała czy
nie - jest Winchesterem.
Przeważnie
spotykała się z chłopakami na jedną noc. Ale nie przeszkadzało
jej to w wierzeniu w Boga czy anioły. Modliła się zawsze do
aniołów. Chyba tylko i wyłącznie przez to, że jej wujek
opowiadał o jednym szczególnym aniele. Była wierząca jak
jej ojciec Sam.
Sam
Winchester przed dwudziestoma laty wycofał się z branży, którą
wraz z bratem tworzył od dawien dawna. Od zawsze marzył o normalnym
życiu. Chciał założyć rodzinę, mieć dzieci. Gdy odszedł od
Deana na początku było mu bardzo ciężko przestawić się na
normalne życie. Przyzwyczaił się do polowań. Wszystko minęło,
gdy poznał Maggie. Od śmierci Jess nie był wstanie pokochać
nikogo. Ale jednak udało mu się i to wzajemnością. Zakochał się
od pierwszego ich spotkania. Wiedział od razu, że to z nią chce
spędzić resztę życia. Był szczęśliwy, gdy Maggie przyjęła
jego oświadczyny. Nie sądził, że może być jeszcze bardziej
szczęśliwszy dopóki nie urodziła mu się córeczka,
Marie.
I choć
życie Winchestera wydawało się cudowne, to tylko przez pięć lat.
Demony pewnego dnia zaatakowały ich dom. Winchester dzielnie
walczył, ale było zbyt dużo złej mocy i wraz z żoną zginął.
Marie w tym czasie była na urodzinach u bliskiej znajomej rodziców
córki. Nikt nie widział co się stało i dlaczego.
Dean przybył
jak najszybciej na miejsce zbrodni. Nie mógł uwierzyć, że
jego braciszek nie żyje. Chciał od razu ponownie przypieczętować
pakt z demonem, ale wiedział, że nie mógł. Obiecał Samowi
normalne życie i musiał to uszanować. Więc jeśli umarł to umarł
na zawsze.
Zabrał ze
sobą bratanicę i opiekował się nią jak tylko najlepiej potrafił.
Wyszkolił ją na najlepszą łowczynię, aby mogła się bronić.
Była zdolna, szybko się uczyła, czytała wiele ksiąg, które
miał Bobby. Załapała prędko o co w tym wszystkim chodzi. Czasem
Dean łapał się na tym, że uważał, iż ona jest lepsza niż on,
kiedy był w jej wieku. Oprócz walki umiała parę języków.
Posługiwała się dobrze łaciną, hebrajskim, arabskim i
francuskim, a trochę zaczynała łapać celtycki. Egzorcyzmy nie
były dla niej trudne. Odprawiała je z zamkniętymi oczami.
Podejrzewała, że przez jej wielką wiarę i siłę potrafiła
wyciągnąć demona z człowieka i go zabić nie robiąc krzywdy
ciału, które opętał. Winchester sądził, że odziedziczyła
tą wiedzę po ojcu. Chociaż Sam używał takiej mocy pijąc krew
demonów, a Marie miała to w sobie. Wierzył, że jednak może
siły niebiańskie ją obdarzyły taką mocą. Oprócz tego
była kujonem jak Sam. Wiele razy ta wiedza uratowała ich z opresji.
Dean długo
dochodził do siebie po śmierci brata. Gdy rozdzielili się widywali
się rzadko. Częściej dzwonili do siebie, ale to nie to samo.
Ostatni raz widział się z bratem przed jego śmiercią na trzecich
urodzinach Marie. Nie mógł sobie wybaczyć, że jednak długo
się nie widywali przez polowania. Ale dzięki opiece nad 5 letnią
bratanicą pozwoliła mu się w pewien sposób otrząsnąć po
tym wszystkim. Wychował ją jak własną córkę. Tylko ona i
Bobby mu zostali, nie miał nikogo więcej. Brat zginął. Jego
najlepszy przyjaciel zniknął i nie wiadomo co się z nim stało.
Przez 20 lat nie miał żadnych oznak od Castiela. Winchester
podejrzewał, że zginął. Modlił się do niego wiele razy, ale
anioł ani razu się nie pojawił. Za to Marie nie znając Castiela,
ale słysząc o nim z opowieści modliła się do niego codziennie.
Dean wielokrotnie wspominał o przyjacielu, rzadziej mówił o
Samie.
Usiadła
obok na siedzeniu pasażera i opierając się wygodnie spojrzała na
wuja. Mężczyzna rozłączył się i spojrzał na bratanicę.
- Dzięki
za pomoc, De – rzuciła butelkę ze święconą wodą na tył
samochodu.
- Zatrzymał
mnie telefon, ale poradziłaś sobie.
Przewróciła
oczami i zaczęła czegoś szukać pod swoim siedzeniem. Gdy
znalazła wyciągnęła butelkę piwa i otworzyła ją.
- Mamy jakąś
następną robotę?
- W LA
pojawiły się niewyjaśnione morderstwa.
- To jedziemy?
Włączyła
radio i włożyła pierwszą kasetę jaka wpadła jej w ręce.
Winchester spojrzał na bratanicę wyczekując jakiejś muzyki
klasycznej. Nie rozumiał jak dziewczyna może słuchać muzyki
klasycznej. Ale wiedział, że jego rocka też uwielbiała. Z radia
usłyszał pierwsze dźwięki Hot Blooded – Foreigner. Uśmiechnął
się i odpalił silnik Impali i ruszył z piskiem opon.
Marie nie
gardziła muzyką jaką słuchał jej wuj. Uwielbiała się bawić,
tańczyć czy śpiewać. Przynajmniej miała lepszy talent wokalny
niż Dean. Ale od czasu do czasu również lubiła posłuchać
muzyki klasycznej. Kochała Bethoveena i Mozarta. Co dziwiło
Winchestera.
- Obudź
się, jesteśmy na miejscu.
Rudowłosa
przeciągnęła się i rozejrzała dookoła ziewając.
- Idź
zarezerwuj pokój, ja zaparkuję.
Wysiadła z
Impali i skierowała się w stronę motelu. Dean krzyknął jeszcze
za nią odjeżdżając.
- Przypilnuj
by w pokoju był barek!
Kiwnęła
tylko głową przewracając na dodatek oczami i weszła do środka.
Recepcja była od razu po lewej. Przy niej stał młody mężczyzna
po dwudziestce, krórko obcięty. Był nawet dość ładnym
chłopakiem. Dziewczyna uśmiechnęła się z satysfakcją na kolejny
dobry kąsek w mieście.
- Dzień
dobry w czym mogę służyć? - uśmiechnął się.
- Z takim
ciałem uwierz mi możesz.
Zaskoczony
chłopak nie wiedział co ma odpowiedzieć. Niezdażało mu się zbyt
często, że to dziewczyna jego podrywała. Po chwili dotarły do
niego słowa rudowłosej i uśmiechnął się do niej jeszcze
szerzej.
- Dwa
tygodnie głodówki, mmm ... Trzeba to zmienić – szepnęła
sama do siebie i puściła chłopakowi oko – Chciałabym dwa
pokoje, najlepiej obok siebie.
- Chwilowo
nie mamy pokoi wolnych, ale mogę zaproponować mały apartament,
dwa pokoje połączone salonikiem i jedna łazienka.
- Idealnie.
- Mogę
prosić o jakiś dokument tożsamości?
Dziewczyna
sięgnęła do wewnętrznej kieszeni swojej kurtki i wyciągnęła
portfel.
- Pani Sarah Page.
- Panna
jak już coś – uśmiechnęła się zalotnie.
Blondyn
odwzajemnił uśmiech wpatrując się w zielone oczy dziewczyny.
Spisał dane do komputera i podał klucz.
- Sądzę,
że będzie mi jeszcze potrzebny numer kontaktowy.
- W ten
sposób chcesz zdobyć mój numer telefonu, wysil się
trochę – zaśmiała się.
- Może zaprowadzić
do pokoju?
- Trafię,
ale obawiam się, że w nocy mogę mieć z tym problem, kochasiu –
uniosła znacząco brwi do góry.
- Jestem tu całą
noc.
- Świetnie
będę dzwonić na recepcję.
Uśmiechnęła
się do chłopaka i skierowała się na drugie piętro. Napisała do
Deana sms, który numer pokoju. Pierwsze co zrobiła wchodząc
do apartamentu, to poszła do łazienki wziąć prysznic. Wycieczka i
walka z wampirami jednak potrzebowała się odświeżyć. Puściła
muzykę w kabinie prysznicowej. Usłyszała T.N.T i zaczęła się
śmiać. Dean będzie w siódmym niebie biorąc prysznic przy
muzyce.
Wyszła w
samym ręczniku. Weszła do pokoju by wyciągnąć jakieś ubrania z
torby.
- Wolna?
- Winchester zapytał wchodząc do pokoju.
Pierwsze co
rzuciło mu się to to, że dziewczyna miała tatuaż na prawej
łopatce. Był to pentagram chroniący przed opętaniem, on sam
wytatuował sobie wraz z Samem na klatce piersiowej, dokładnie nad
sercem.
- Mogę
ubrać się tutaj. Więc tak wolna.
- Kiedy
go zrobiłaś? Nosiłaś bransoletkę – wskazał na tatuaż.
- Jakbyś
się lepiej przyglądał mojej łopatce to zauważyłbyś, że dwa
miesiące już mam ten tatuaż. Zgubiłam bransoletkę, gdy
polowaliśmy na Wendigo w Vancuver. Wracając do miasta poszłam do
najbliższego salonu.
- Nie zauważyłem.
Kiwnęła
głową z rozbawieniem. Dean był fantastycznym łowcą, ale nie
zauważał niczego jeśli chodziło o Marie. Widział to co chciał.
Zawsze tłumaczył sobie pewne rzeczy przez dziewczyny wiek. Teraz
młodzież była inna niż kiedyś. Rzadko rozmawiali na osobiste
tematy. Nie przeszkadzało im to. Kiedy już naprawdę było źle z
którymś z nich, wtedy postanawiali dyskutować. Mieli
podobne charaktery woleli wszystko trzymać w sobie.
- Jak sprawa?
- Musimy
pojechać na posterunek i czegoś się dowiedzieć o ostatnim
morderstwie.
- Może
najpierw pojedziemy na miejsce zbrodni i zobaczymy co tam się
wydarzyło – zaproponowała rudowłosa.
- Niech
tak będzie – zamknął drzwi do jej pokoju i wszedł do łazienki.
Dziewczyna
usłyszała głośną muzykę. Winchester włączył panel
prysznicowy, gdzie rozległy się dźwięki Bon Jovi - You Give Love
A Bad Name. Marie podziwiała wuja. Miał na karku pięćdziesiątkę,
ale kondycję i wygląd pozazdrościł by mu nie jeden w jego wieku.
Gdyby nie znała jego daty urodzenia odjęła by mu na pewno z
dziesięć lat. Szkoląc ją na łowcę sam razem z nią ćwiczył.
Podziwiała jego siłę, determinację i to, że był w stanie dla
rodziny zrobić wszystko. Słyszała wiele historii od Bobby'ego o
tacie i wujku. Piętą Achillesową dla Winchesterów była i
jest rodzina. Dla niej zrobią wszystko. Sama dobrze o tym wiedziała.
Poświęciła by własne życie, aby Deanowi i Bobby'emu nic się nie
stało.
Godzinę
później dojechali do kamienicy, gdzie został zamordowany
właściciel.
Zagrodził
im wejście jeden z policjantów. Obydwoje zmrużyli
niebezpiecznie oczy i równo wyciągnęli plakietki z kieszeni
marynarek.
Dziewczyna
kiwnęła głową. Przez chwilę policjant zastanawiał się co taka
młoda kobieta może robić w FBI. Nie mówiąc nic
odsunął się od wejścia.
- Oczywiście.
- Kto znalazł ciało? - rudowłosa stanęła obok mężczyzny rozglądając się po pomieszczeniu.
Nic nie
wskazywało na żadną walkę. Wszystko było ułożone w odpowiednim
miejscu.
Marie
ruszyła w głąb mieszkania. Szukała śladu siarki. Jeśli byłaby
to siła nadprzyrodzona musi zostawić po sobie ślad. Dean rozmawiał
z policjantem, gdy dziewczyna znalazła za zasłoną trochę
rozsypanej siarki. Wychyliła się zza framugi i spojrzała w zielone
oczy wuja kiwając głową. Wyszli w milczeniu z mieszkania
kierując się do Impali.
Kiwnęła głową.
Dean
podrzucił po drodze bratanicę jak najbliżej motelu, a sam
skierował się do kostnicy.