I kolejny od razu rozdział dodaję, bo nie wiem kiedy będą następne i oczywiście chcę podziękować mojemu Watsonowi za betę, bo mój kochany doktorek wyłapuje takie brylanty, że czasem, aż płaczę ze śmiechu jak ja piszę :) Dziękuję :*
Ach nie życzyłam Wam Wesołych, to życzę za to Szampańskiej Sylwestrowej Nocy :D
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Czarny
Chevrolet Impala z ‘67 roku zatrzymał się na parkingu przed
jednym z moteli miasta. Szatyn delikatnie siwiejący już na
skroniach wyszedł z niej, rozglądając się dookoła. Swoją
bratanicę zostawił w centrum, by mogła znaleźć jakąś sukienkę
i garnitury oraz wyczarować w jakiś sposób zaproszenia na
bal w muzeum. Gdy Dean wynajął pokój z dwoma łóżkami
i łazienką pojawił się anioł. Przyglądał się uważnie
przyjacielowi zastanawiając się w jaki sposób on nauczy go
tańczyć. Weszli po schodach na pierwsze piętro i znajdując pokój
weszli do niego. Dean rzucił torby na podłogę i padł na
najbliższe łózko wypuszczając przy tym powietrze z płuc.
Przeczesał dłonią włosy i zaczął oceniać Castiela. Wiedział,
że anioł szybko się uczył i jakby bardziej się postarał szybko
by się w czuł w życie tu na ziemi jako człowiek. Dean rozmyślał
nad tym, że wchodząc do motelu widział wypożyczalnię płyt.
Kazał brunetowi zaczekać i wyszedł wypożyczyć coś na temat
tańca. Po nie całych 20 minutach wrócił z paroma płytami
DVD. Wskazał głową na fotel, aby Cas się nie krępował i usiadł.
Włączył telewizor wraz z DVD. Wrzucił pierwszą lepszą płytę.
- Oglądaj
i ucz się, a ja idę się wykąpać i muszę się zdrzemnąć.
Castiel
kiwnął tylko głową i nie zważając na Winchestera oglądał już
uważnie co się dzieje na ekranie.
Marie
przed dziesiątą wróciła do motelu z zakupami. Dean smacznie
spał na łóżku, pochrapując cicho i śliniąc poduszkę, na
której spał. Zastała Castiela siedzącego w fotelu. Jego
płaszcz spoczywał na oparciu, a anioł siedział w samym ciemnym
granatowym garniturze oglądając naukę tańca. Po muzyce Marie
podejrzewała, że to samba lub rumba. Miała ochotę się roześmiać,
bo tam gdzie jutro idą nie będą odbywać się takie tańce, ale
może w przyszłości brunetowi się to przyda. Położyła zakupy na
drugim wolnym fotelu i obserwowała uważnie skrzydlatego. Mężczyzna
w skupieniu oglądał uważnie naukę tańca, aby nie przeoczyć
żadnego kroku. Miała możliwość zobaczyć pierwszy raz anioła
bez prochowca, który leżał za nim bezpiecznie. Uśmiechnęła
się na widok postury bruneta. Choć to był zwykły garnitur, który
założył kiedyś Jimmy Novak idealnie pasował do jego postury,
leżał jak ulał. Zauważyła, że Castiel był chudy, ale dobrze
zbudowany, może nie tak jak Dean, ale nie wyglądał tragicznie.
Przez płaszcz, który zasłaniał wygląd anioła, nie mogła
sobie nigdy wyobrazić dokładnie, jak on wygląda. Kiwnęła głową
z aprobatą, wiedząc, że kupiony smoking na jutrzejszą okazję
będzie idealnie leżał na mężczyźnie. Castiel miał delikatnie
przekrzywioną głowę, obserwując co dzieje się na ekranie, nie
zważając na gapienie się dziewczyny. Ruda nie chciała mu
przeszkadzać i skierowała się do łazienki wziąć szybki prysznic
i położyć się spać.
Rano
gdy obudziła się parę minut przed ósmą, Dean jeszcze spał
leżąc na boku przykryty po same uszy kołdrą. Marie przeciągnęła
się i ziewając spojrzała w siedzącą sylwetkę mężczyzny, który
wpatrywał się w ekran telewizora. Tylko że telewizor nie grał.
- Siedziałeś
tu całą noc?
- Oglądałem
nauki tańca.
Kiwnęła
głową, nie podejrzewała, że anioł będzie tutaj w pokoju
motelowym siedział całą noc i oglądał wszystkie płyty, które
wypożyczył jej wuj. Odwróciła się w stronę Deana kiedy
usłyszała jakieś dźwięki wydobywające się z pod jego
przykrycia. Po chwili podniósł głowę mamrocząc coś pod
nosem i ziewając przy tym. Rozejrzał się po pomieszczeniu
przypominając sobie, gdzie jest i po co.
- Dzień
dobry – uśmiechnęła się rudowłosa.
- Która
godzina?
- Parę
minut po ósmej.
Dean
jęknął i zarzucił poduszkę na głowę. Dziewczyna roześmiała
się, podejrzewając, że wuj jak nigdy nie wyspał się przez noc,
prawdopodobnie przez to, iż anioł oglądał telewizję całą noc,
próbując nauczyć się tańczyć. Spojrzała ukradkiem na
bruneta, który siedział sztywno na fotelu nie ruszając się
przez cały czas i skierowała się do łazienki.
Siedziała
przy stole sprawdzając małe kamery, które wymyślił Bobby w
ostatnie wakacje, by mogła z Casem zamontować je w muzeum by Dean
miał widoczność na wszystko co ich będzie otaczało. Do pokoju
wszedł Winchester, rzucając telefon na łóżko.
- Bobby
jest już w drodze. Powinien za parę godzin być na miejscu.
Marie
kiwnęła tylko głową, by nie rozpraszać się przy pracy. Dean
rozglądał się dookoła, nie widząc anioła w pokoju.
- Gdzie
Cas?
- Wezwali
go. Powiedział, że zjawi się godzinę przed misją. W ogóle
dziwnie zachowuje się wobec mnie, odkąd ułożyliśmy plan
odnośnie dzisiejszego wieczora.
Dean
przysiadł się do bratanicy zajmując krzesełko naprzeciw jej. Po
chwili zabrał się za pomoc by dziewczyna szybciej to skończyła i
miała to z głowy.
- To
nic nowego. Cas nie umie się obchodzić z dziewczynami. Dlatego
pewnie nie wie, jak powinien z tobą nawet na ten temat rozmawiać.
Ruda
uśmiechnęła się delikatnie przypominając sobie zażenowaną minę
anioła, gdy powiedziała mu, że idą jako para na bal i mają
udawać przed innymi, że są zakochani.
Przed
przybyciem Castiela, Dean i Marie przeanalizowali cały plan parę
razy, aby upewnić się, że wszystko jest zamknięte na ostatni
guzik. Winchesterówna miała od samego początku dziwne
przeczucie, że coś pójdzie nie tak dzisiejszego wieczoru.
Dean podłączył elektronikę do ciężarówki Bobbyego i tam
zrobili bazę dowodzenia. Sprawdzili wszystko parę razy. Kamery czy
działają i czy ekran odczytuje w ciężarówce obraz, czy
jest zasięg i będą się słyszeć na odległość.
Marie
zabrała sukienkę i skierowała się do łazienki by przyszykować
się na wyjście. Castiel, tak jak mówił, godzinę przed
wyruszeniem do muzeum pojawił się w pokoju motelowym. Dean rzucił
w jego stronę zapakowany smoking.
- Załóż
to.
- Ale
ja już mam ubranie. - zdezorientowany spoglądał na coś co
trzymał w dłoniach.
Winchester
chowając rzeczy do torby spojrzał uważnie poirytowanym wzrokiem na
przyjaciela. Obejrzał go od stóp do głów.
- Uwierz
mi, w tym ubraniu nie wpuszczą cię na taką imprezę, agencie 007.
To nie taka przykrywka. Musisz wyglądać perfekcyjnie, aby każdy
ci zazdrościł wyglądu.
Anioł
kiwnął głową i patrząc na smoking zniknął na moment. Znalazł
się w jakimś wolnym pokoju w motelu, gdzie nikogo w tym czasie nie
było i przebrał się. Swój garnitur i płaszcz ostrożnie
złożył w kostkę i biorąc ubrania delikatnie wrócił do
pokoju, gdzie czekał Winchester. Gdy Castiel zniknął Dean wzniósł
oczy ku górze modląc się by anioł nie zrobił czegoś
głupiego na balu. Miał wielką nadzieję, że Marie poradzi sobie z
pierzastym. Po chwili pojawił się ponownie w pokoju ubrany w
smoking, który leżał na nim idealnie. Położył swoje
rzeczy tak ostrożnie, jakby to były jego najcenniejsze rzeczy i
wyprostował się, spoglądając w zielone oczy przyjaciela. Marie
miała dobrego nosa, gdyż ubiór na dzisiejszy wieczór
mężczyzny idealnie współgrał się z jego sylwetką.
Rozwichrzone włosy dodawały brunetowi uroku, a jego niebieskie oczy
choć zawsze błyszczały to teraz wydawały się większe i bardziej
intensywniejsze.
- Wyglądasz
elegancko.
- Czuję
się goły, nie mając na sobie płaszcza.
Castiel
nerwowo dotykał dłońmi smoking jakby chciał coś znaleźć. Dean
chciał coś powiedzieć, ale drzwi od łazienki się otworzyły i
wyszła z niej Marie. Miała na sobie dobrze dopasowaną długą
granatową sukienkę zawiązywaną u szyi. Na jej ramionach leżał
ciemny szal, a na dłoniach miała do łokci jasne rękawiczki. Włosy
miała upięte do góry, ale parę niesfornych kosmyków
się uwolniło i opadały wokół głowy dodając jej uroku.
Uśmiechnęła się widząc minę wuja, który wpatrywał się
w nią z otwarta buzią i szeroko otwartymi oczami. Winchester
wiedział, że jego bratanica jest piękną dziewczyną, ale teraz
była najwspanialszą kobietą jaką widział na oczy. Zawsze
chodziła w ubraniach wygodnych do pracy, ale teraz mogąc pokazać
swoje wdzięki, a miała do tego predyspozycję, wiedziała jak się
ubrać. Jest dorosłą panną. Nie mógł się do tego
przyzwyczaić
Marie
przeniosła wzrok na anioła, który przestał już nerwowo
dotykać smokingu, tylko uważnie wpatrywał się w rudą. Miał
dziwne wrażenie, jakby jego łaska chciała wydrzeć się z niego.
Prawdopodobnie tak reagowało dziwnie jego naczycie, co nie było
normalne, bo miał nad nim całkowitą kontrolę. Poczuł dreszcze i
ciepło, które rozgrzewało, a raczej paliło go w klatce
piersiowej. Jego niebieskie oczy skupiały się na każdym elemencie
sukienki dziewczyny, jak i na jej iskrzących zielonych oczach.
Chciał coś powiedzieć, ale nie chciał wyjść na idiotę, więc
wolał siedzieć cicho. Ale był pewny, że nigdy nie spotkał w
swoim długim życiu nikogo tak pięknego jak Winchesterówna.
Podejrzewał, że dlatego dziwnie reagował na jej osobę.
- Marie,
umieszczacie kamery tak, abyśmy mieli z Bobbym dobry wgląd na
wszystko – przerwał ciszę Dean.
Kiwnęła
głową i schowała kosmyk włosów za ucho. Singer wszedł do
pomieszczenia mówiąc, aby się już zbierali. Ruszyli ku
wyjściu. Marie ze stołu zabrała swoją torebkę i skierowała się
do wyjścia, oddychając ciężko. Nie mogła opanować swojego
kołaczącego się serca. Kiedy wyszła z łazienki i zobaczyła
bruneta w smokingu, poczuła jak brakuje jej powietrza, a nogi jej
zaczynają mięknąć. Wiedziała, że Castiel przyjął przystojne
naczynie nie dało się tego nie widzieć, ale w tym stroju był jak
seks bomba. Idealnie dopasowany do jego ciała i ten cholernie
zgrabny tyłek, który teraz było widać jak na dłoni, a nie
schowany pod płaszczem. Wychodząc z pokoju motelowego przeklinała
w myślach, że takie ideały nie powinny chodzić po ziemi. A tym
bardziej wiedząc, że to jest anioł, a nie zwykły śmiertelnik.
- Dość
odważnie. – Bobby zmierzył ją od stóp do głów,
gdy mijała go w drzwiach.
- W
końcu to bal, muszę wyglądać pięknie.
- M,
ty zawsze wyglądasz pięknie – uśmiechnął się Dean.
Ruda
przewróciła oczami i spojrzała w niebieskie oczy.
- Czy
możemy już iść?
Anioł
ocknął się po niezrozumiałym dla niej transie i wyciągnął w
jej stronę ramię. Zaskoczona takim gestem uśmiechnęła się nie
pewnie i przyjęła oferowaną pomoc. Wyszli z motelu kierując się
do samochodu. W trójkę wsiedli do Impali, a Bobby jechał za
nimi ciężarówką. Dean podał bratanicy specjalną słuchawkę
do ucha dzięki, której będzie słyszała co do niej mówią
mężczyźni, którzy będą czaić się w ciężarówce
w okolicy muzeum. Przypięła mały mikrofon do swojej sukni, aby
mogła porozumieć się i w drugą stronę z wujem i Bobbym. Gdy
dojechali na miejsce wysiedli i skierowali się z Castielem w stronę
wejścia do muzeum. Marie stanęła przed aniołem poprawiając
skrzywioną muszkę i odezwała się.
- Dean
słyszysz nas?
- Czysto
i wyraźnie.
Kiwnęła
głową w stronę bruneta, który podał jej ramię i weszli do
środka. Marie miała pochowane kamery w torebce, a Castiel w
kieszeniach smokingu. Musieli być przygotowani gdyby przez przypadek
się rozdzielili. Przechodząc przez korytarz rudowłosa przyczepiała
kamery, upewniając się, że nikt tego nie widzi. Podeszli do stołu
z przekąskami rozglądając się dookoła.
- Dwie
zainstalowane na głównym korytarzu. - rozglądała się
dookoła.
Dean
właśnie wszedł do ciężarówki i usiadł obok Bobbyego
spoglądając w ekran.
- Mamy
obraz. - spojrzał na Singera.
Marie
z pierzastym rozglądali się uważnie po muzeum i ludziach, którzy
tutaj byli. Zaczęli najpierw chodzić po całym obiekcie by
zainstalować wszystkie kamery. Po nie całych 30 minutach spotkali
się znów przy stoliku z przekąskami.
- Wyczuwasz
coś Castiel? - odezwała się ściszonym głosem.
Kiwnął
przecząco głową obserwując pustym wzrokiem pomieszczenie. Marie
zdawała sobie sprawę, że anioł skupiał się nad tym by wyczuć
gdzieś tutaj moc miecza.
- Musimy
się wtopić w tłum dopóki czegoś nie wyłapiesz.
Złapała
go za dłoń prowadząc na parkiet. Brunet szedł za nią patrząc na
ich splecione palce i uśmiechnął się do siebie delikatnie
zaciskając swoją dłoń. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła,
by być przed Castielem i położyła swoją lewą dłoń na jego
ramieniu. On za to wyprostował się, patrząc cały czas w jej
zielone oczy, i delikatnie, ale pewnie objął rudą w talii i zaczął
z nią tańczyć w takt muzyki. Marie była pozytywnie zaskoczona, że
pierzasty, choć trochę spięty, bardzo dobrze radził sobie na
parkiecie. Odwrócił od niej wzrok, by móc się skupić
na Mieczu Wiary. Rozglądał się po pozostałych tańczących, aby
nie patrzeć na dziewczynę, której sama obecność
rozpraszała, a dopiero gdyby miał ciągle przyglądać się jej
błyszczącym pięknym oczom. Nic nie mógł wyczuć,
podejrzewał, że narzędzia tutaj nie było i nie mógł przez
to go wyczuć, albo po prostu nie umie się skupić. Ale jaki
mężczyzna, mając w ramionach taką kobietę, potrafiłby się
skupić. Castiel nie znał się na uczuciach, poznawał je znów
od nowa odkąd wrócił z Czyśca. Nie umiał tego nazwać, ani
opisać, ale czuł się dobrze, ba, fantastycznie w towarzystwie
Winchesterówny. Dziewczyna, nie wiedząc o czym myśli jej
partner, delikatnie uśmiechnęła się do niego dodając mu otuchy.
Pogłębiła uśmiech, gdy poczuła, że anioł rozluźnił się już
całkowicie i odwzajemnia jej wspaniałym uśmiechem, który
zaparł jej dech w piersiach. Patrzyli na siebie nie odrywając oczu.
Marie czuła się bezpiecznie w ramionach mężczyzny i to nie
dlatego, że był jej Aniołem Stróżem, czasem łapała się
na tym, że przestała o nim myśleć jak o aniele, tylko o zwykłym
facecie. Całkowicie zapominała, że brunet ma nadnaturalną moc i
potrafi z niej odpowiednio korzystać. Ostatni raz była tak blisko,
kiedy uratował ją, gdy skakała z wieżowca. Mogła ponownie
przyjrzeć się jego oczom, które były niesamowite, ustom i
jego rysom twarzy. Wiedziała, że jest to tylko jego naczynie, a
prawdziwa postać spaliłaby jej oczy, ale musiała przyznać, że
bardzo cieszy się, że Castiel przyjął taką postać, a nie inną.
Anioł miał gust. Mężczyzna, który zgodził się, aby być
naczyniem Casa miał 32 lata, około 182 cm wzrostu, był szczupły i
dobrze zbudowany, może nie jak Dean, który mógł się
pochwalić mięśniami, ale Castiel nie wyglądał na pewno na
kościotrupa. A jego oczy, które posiadały niewyobrażalny
błękitny kolor jak ocean w słoneczny dzień, ale i czasem burzowy
nie pasowały do niego w pewien sposób. Marie za każdym razem
kiedy w nie spoglądała czuła, że oczy należą tylko i wyłącznie
do anioła, a nie do Jimmiego Novaka. Nigdy w życiu nie spotkała
osoby, która by patrzyła w taki sposób na wszystko, co
ją otacza, jak Castiel. Dla niego wszystko było piękne,
interesujące, cudowne, aż przytłaczające. Jego oczy wyrażały
wiele emocji, ale czasem były po prostu puste i zimne. Nie miała
pojęcia jak on to robił, że w jednej sekundzie od iskrzącego
blasku w jego błękitnych oczach była pustka wyrażająca zupełnie
nic. Kiedy się uśmiechał, jego uśmiech zawsze był szczery i
prawdziwy. Wtedy wydawało jej się, że Cas wygląda tak słodko i
wręcz nieprawdopodobnie jak na anioła w prochowcu. Musiała przed
sobą przyznać, że nie spotkała na swojej drodze takiego
mężczyznę, oprócz przystojnego to jeszcze zachwyconego
wszystkim co jest na ziemi. I nikt nie działał na nią tak jak on.
- Może
byście wzięli się do roboty – usłyszała głos Deana.
- Castiel
próbuje wyczuć miecz. - szepnęła.
- I
co?
Spojrzała
na anioła, który znów błądził uważnym wzrokiem po
parkiecie.
- Chyba
coś wyczuwam na drugim piętrze. - zwęził brwi.
Ruda
kiwnęła głową i gdy skończyła się melodia zeszli z parkietu,
kierując się w stronę schodów prowadzących na górę
muzeum. Castiel zatrzymał się nagle przy jednych z drzwi, które
mijali na drugim piętrze i dotknął je dłonią.
- To
chyba tu... Ale... To dziwne...
Marie
spojrzała w błękitne oczy nie rozumiejąc o co chodzi aniołowi.
Brunet rozejrzał się dookoła, czy nikt nie nadchodzi, i spojrzał
obcym wzrokiem w drzwi. Dziewczyna zrozumiała, że Castiel chce
przenieść się do środka pomieszczenia, ale cały czas stał przed
nią.
- Castiel,
ja cię ciągle widzę. - wskazała na niego dłonią.
- Jestem
tutaj. Nie mogę przenieść się w żadne miejsce.
- Nie
działają twoje moce? - otworzyła szerzej oczy
- Musi
być jakaś blokada na anioły lub zaklęcie. - syknął.
- Rewelacja
– westchnął Dean.
- Zrobimy
to innym sposobem – wyciągnęła z włosów wsuwkę.
Schyliła
się do zamka drzwi i próbowała wsuwką otworzyć je. Po
chwili usłyszeli szczęk zamka i drzwi stały otworem. Dziewczyna
uśmiechnęła się triumfalnie i weszła do środka. Rozglądali się
uważnie po pomieszczeniu. Znajdowały się tam różne
relikwie, mapy oraz przedmioty w gablotach. Rozdzielili się by
szybciej znaleźć miecz, ale nigdzie go nie było. Przeszli jeszcze
raz całe pomieszczenie, ale nic nie znaleźli.
- Był
tutaj. Wyczuwam tak jakby jego obecność. - rozglądał się nadal
dookoła.
- To
gdzie jest teraz? - zapytała unosząc oczy ku niebu.
- Musiał
zostać przeniesiony.
- Zbierajcie
się, macie towarzystwo. Od strony wschodniej idzie trzech gości –
odezwał się Winchester.
Marie
złapała anioła i wyprowadziła go z pokoju, zamknęła za nim
drzwi, słysząc głosy już prawie u góry schodów.
Wiedziała, że nie zdążą uciec, ani nic zrobić. Brunet i tak nie
mógł ich przenieść.
- Musimy
improwizować – szepnęła.
Castiel
odwrócił się w jej stronę zdezorientowany nie rozumiejąc o
co chodzi rudej. Gdy głosy zrobiły się jeszcze głośniejsze
wiedzieli obydwoje, że musieli coś zrobić. Marie popchnęła
anioła w stronę ściany i zbliżyła się do niego tak, że ich
klatki piersiowe stykały się. Mężczyzna chciał coś powiedzieć,
ale ruda bez zastanowienia zbliżyła się do niego jeszcze bliżej i
przyciągając go pocałowała w usta. Zza rogu wyszło trzech
mężczyzn ubranych w smokingi, spojrzeli z uśmieszkiem na
całujących się i przeszli obok nich bez słowa. Castiel nigdy w
życiu nie całował się z nikim, ani z innym aniołem, ani z
kobietą czy mężczyzną. Nie miał pojęcia co powinien zrobić,
ale dziwny instynkt podpowiadał mu, więc złapał dziewczynę w
talii, przysuwając ją do siebie i odwzajemniając pocałunek. Nie
podejrzewał, że taka czynność jak całowanie może być tak
przyjemne. Jej miękkie usta, które błądziły między jego
były czymś nieprawdopodobnym w odczuciu. Kiedy ucichły kroki nie
przerwali pocałunku. Marie sama nie widziała kiedy jej dłoń
znalazła się we włosach bruneta. Była zaskoczona, że anioł
wiedział co powinien robić w czasie pocałunku, a co najdziwniejsze
było i niesamowite to, że miał idealne usta. Sądziła, ba nawet
była pewna, że jest to pierwszy w życiu pocałunek Castiela i
skubaniec wiedział co powinien robić. Jego wargi delikatnie ale
stanowczo muskały jej pobudzając do wzajemnej pracy. Nie miała
pojęcia co się dzieje wokół, zaskoczyło ją, gdy poczuła
za plecami coś twardego. Prawdopodobnie anioł odwrócił ich
tak, że teraz to ona była przyciskana do ściany. Nie chciała
kończyć przyjemności, nawet postanowiła połączyć ich języki
wspólnym tańcu, lecz nagle usłyszała w swoim uchu głos.
- Marie,
wszystko dobrze? Złapali was?
Odsunęli
się powoli od siebie, ale tylko na tyle by rozdzielić swoje usta.
Dziewczyna łapiąc oddechy patrzyła w błyszczące dziwną
intensywnością błękitne oczy. Zapomniała, że przecież
potrzebny jest jej tlen do życia, więc łapała zawzięcie
powietrze. Gdy jej oddech się uspokoił uśmiechnęła się
delikatnie.
- Improwizacja
udana, możemy wracać.
- Czekamy
na was.
Brunet
cofnął się od rudej o parę kroków, ale nie spuszczał z
niej wzroku, co doprowadzało ją do szaleństwa. Jego spojrzenie
było tak intensywne i miało w sobie wiele nieznanych emocji, które
zaczęły budzić się w aniele. Marie wyprostowała się,
poprawiając sukienkę, którą odrobinę się przekrzywiła i
przyjęła ofiarowane ramię przez Castiela i zeszli schodami na dół,
gdzie odbywał się bal. Mijając parkiet i idąc w stronę drzwi
wyjściowych, anioł spojrzał uważnie na Winchesterówne.
- Zatańczymy?
Marie
zatrzymała się nagle, patrząc uważnie na bruneta. Nie spodziewała
się takiego zaproszenia. Po chwili kiwnęła głową i uśmiechając
się do anioła weszli na parkiet. Castiel ponownie jak wcześniej
tego wieczoru złapał ją delikatnie w talii, lecz teraz czuła jego
dotyk. I przede wszystkim to on prowadził w tańcu, a nie tak jak
wcześniej dziewczyna bojąc się, że ich taniec mógłby
dobrze nie wypaść. Tańcząc nie zdawali sobie sprawy, że są
bardzo blisko siebie, że wręcz stykają się głowami. Castiel swój
policzek przysunął do skroni dziewczyny i wdychając jej cudowny
zapach zamknął oczy, delektując się tańcem. Marie nie czuła się
tak od dawna, spędzała czas z przypadkowymi mężczyznami, ale z
żadnym nie czuła się nawet tak jak teraz, a tylko tańczyła z
aniołem. Również nie widziała u żadnego mężczyzny w
oczach tego co dziś zobaczyła u Casa. Nie wiedziała co to jest,
ale było to tak intensywne, że miała wrażenie iż jej serce
zamarło na chwilę. Miała wrażenie jakby widziała w błękitnych
oczach cień sympatii, uwielbienia, zrozumienia. Ten pocałunek,
który odbył się parę minut wstecz nie znaczył dla nich nic
przecież, była to tylko improwizacja, aby nie wpaść w niepowołane
ręce i nie mieć kłopotów. Ale jednak w głębi duszy nie
żałowała tego pocałunku i bardzo cieszyła się, że była
pierwszą kobietą, którą Cas miał możliwość całować.
Ocknął
ją z tych rozmyślań ponownie głos Deana. Uśmiechnęła się
smutno w stronę bruneta i wskazała głową wyjście. Skierowali się
do ciężarówki, która stała na uboczu. Drzwi się
nagle otworzyły i wyskoczył Winchester opierając się o samochód.
- Nie
rozumiem, dlaczego tego miecza tam nie było. - syknał
zdenerwowany.
- Może
ktoś wiedział, że go szukamy i przeniósł go w inne
miejsce. Były pułapki na demony i samo to, że Castiel nie miał
tam mocy. - uniosła dłonie do góry po chwili opuszcając
je.
- Pierzasty,
musisz dalej szukać i dać nam znać, jak coś znajdziesz –
odezwał się Bobby, wyłaniając się z auta.
Anioł
kiwnął głową spoglądając w zielone oczy dziewczyny i zniknął.
Marie wzdrygnęła się, uśmiechając się pod nosem. Spojrzała na
wuja.
- Nic,
jedziemy mała, musimy czekać, aż Cas coś znajdzie.
Bobby
wyszedł z tyłu ciężarówki i przyglądał się uważnie
dziwnej minie rudowłosej. Dean szedł w stronę Impali, po chwili
skrzyżowała spojrzenie z Singerem i uśmiechając się tajemniczo
odwróciła się i poszła za Winchesterem. Bobby poprawił
swoją czapkę wchodząc za kierownicę ciężarówki
zastanawiając się, czy z tego wszystkiego nie wyjdzie coś, co
zrani Marie i Castiela.